Strona główna - artykuły

Dodano: 30 marca 2009

Łowiectwo jest tym zjawiskiem, które jak przysłowiowy medal ma swoje dwie strony. W powszechnym mniemaniu frontonem jest oczywiście finał samego polowania – strzał, śmierć zwierzyny. Antagoniści myśliwych maczając jednak wszystko obficie w farbie (pogarda dla gwary łowieckiej zabrania im użyć tu nazewnictwa myśliwych, posiłkują się więc lepiej brzmiącym słowem krew) zamazują tę drugą niezmiernie bogatą stronę. Sami myśliwi, z różnych przyczyn także przyczyniają się do spetryfikowania takiego szablonu a przecież tym co ukształtowało społeczność myśliwych i pozwoliło jej zachować po dziś dzień swoistość jest właśnie to drugie oblicze - traktowana po macoszemu kultura łowiecka.

Nie wiadomo w jak odległych czasach kształtowały się zręby kultury myśliwych można tu zapewne mówić o pradziejach. W czasach słowiańskich powstał zarys terminologii łowieckiej obowiązującej do dziś. Zręby nomenklatury z tego okresu (ok. XII-XIV w.) użytkowane są obecnie – to podstawowe terminy typu: oślada, wab, łowczy, łowny, zwierzyna, i in Język myśliwych pełen niuansów, nieczytelny i mylący dla postronnego słuchacza konsoliduje środowisko myśliwych a w dawnych wiekach pełnił podobną funkcję do gwary cechowej – większość gildii posługiwała się własną leksyką, celowo szyfrującą przekazywane treści a jednocześnie precyzującą porozumiewanie w grupie. Poza tym, co tu dużo mówić, własny język przydaje uroku i oprawia najprostszą czynność w ramy rytuału.

Kultura łowiecka objawia się również w mnogości zwyczajów czy ceremoniałów. Wchodzący w grono myśliwych adept łowiectwa (fryc) przystępuje do ślubowania i frycowin, ubiwszy pierwszą sztukę zwierza przechodzi ceremonię chrztu myśliwskiego lub pasowania, upolowaną zwierzynę grubą żegna zawsze ostatnim kęsem, pieczęcią i złomem. Wysoką rangę nadaje dniowi św. Huberta, organizuje uroczyste wigilijne łowy z całym pietyzmem żegna zdobytą na zbiorowych łowach zwierzynę pokotem, z namaszczeniem podchodzi do trofeów, jako dowodów łowieckiego powodzenia. Wita się i żegna wiekowym pozdrowieniem „Darz Bór”.

Myśliwskie życie upstrzone jest rozlicznymi obyczajami i daleko mu do szarzyzny czy jednolicie krwistych odcieni. Myśliwy kulturalny obeznany jest z uświęconymi tradycją praktykami i daleki jest od łamania wyznaczanych przez nie konwenansów. Na straży tradycji stoją legislatywa (Ustawa Prawo Łowieckie z 13 października 1995 r. oraz rozporządzenie ministra OŚZNiL), Statut PZŁ, uchwalony przez najwyższą władzę w PZŁ – Krajowy Zjazd Delegatów – „Zbiór zasad etyki, tradycji i zwyczajów łowieckich”. Niezależnie od obostrzeń ze strony choćby sądownictwa łowieckiego każdy myśliwy, który porwie się na uzus liczyć się musi na ostrą reakcję innych łowców. W grę wchodzi po prostu kindersztuba i jakikolwiek występek powinien się spotkać z napiętnowaniem a jego autor z ostracyzmem.
,Br> Kultura łowiecka jak każda inna nieustannie ewoluuje. To co jeszcze przed półwieczem mogło wyprowadzić co bardziej konserwatywnych myśliwych z równowagi dziś jest powszechnym elementem współżycia, działalności łowieckiej. To co dawniej było rugowane dzisiaj zdaje się być nieodzowne. Jeszcze przed pięćdziesięciu laty gros myśliwych nie opatrywało drapieżników czworonożnych i skrzydlatych epitetem innym niż szkodnik. W redukcji ich pogłowia posuwano się nawet do trucia luminalem czy skażonymi fosforem jajami. Aktualnie uznaje się tego typu podejście do jakiegokolwiek zwierza za najpodlejsze barbarzyństwo. Wybitny polski przyrodnik Włodzimierz Korsak w skierowanej do młodzieży książki „Na tropach przyrody” z 1922 r. opisuje strzał do orła bielika uzasadniając to jego szkodnictwem – dzisiejszemu myśliwemu do głowy nie przyszłoby unieść lufy ku symbolowi polskiej państwowości.

Innym przykładem przemian w kulturze są przekształcenia w języku myśliwych - zapożyczenia czy dążność do skrótowości. Stanisław Hoppe, wybitny znawca słownictwa łowieckiego sprzeciwiał się germanizmom takim jak jeleń-byk (zamiast byk jelenia), dziwolągom słownym np. siuta (samica sarny, in. koza) – obecnie są to naturalne, pospolite określenia. Część z barbaryzmów udało się odesłać do lamusa i terminami takimi jak sztreka (pokot) czy szneller (przyspiesznik) posługują się nieliczni. Znakiem czasu są kolokwializmy wywodzące się tendencji do skrótu – zamiast odyniec – odyn, warchlak – warchlun, drapieżnik – drapol, itp. Wszechobecny pospiech odciska swe piętno i tutaj.

Etyka to esencja kultury. Myśliwy musi się wykazać ludzkim, przyzwoitym postępowaniem zarówno wobec szeroko pojętego środowiska naturalnego, wszystkich uczestników polowania, w tym oczywiście psów, wobec osób postronnych jak i ich dóbr. Etyczny łowca postępuje w myśl zasady, że „lepiej żałować, że się nie strzeliło niż że się strzeliło”, co w praktyce sprowadza się do głębokiego namysłu przed pociągnięciem na spust. Nawet jeśli wszelkie okoliczności umożliwiają oddanie celnego i bezpiecznego strzału prawy nemrod nigdy nie strzeli jeśli byłoby to niezgodne z etyką. Wystarczy więc, że defilujący przed nim zwierz np. dzik płynął albo ciągnął w bardzo głębokim śniegu – strzał nie padnie, gdyż zwierzę jest na poły unieruchomione i uchodzi powolnie. Z kolei w przedwojniu za wzorcową uznawano postawę jaką forował „sportsmen” - nim złożył się do strzału płoszył zwierza i strzelał do biegnącego, aby dać mu większe szanse. Byłoby to nie do pomyślenia współcześnie, kiedy jak pisze znany autor podręczników łowieckich Edward Szałapak etyczny myśliwy nie powinien rozstawać się na polowaniu z podpórką pod broń (pastorałem), by strzał był jak najprecyzyjniejszy.

Stosunek do zwierzyny to najbardziej złożone zagadnienie, z jednej strony olbrzymi szacunek do zwierzęcia skonfrontowany jest z samym faktem polowania a w efekcie, często choć niepomiernie rzadziej niż chcieliby to widzieć adwersarze myśliwych, uśmiercenia zwierzęcia. Jak olbrzymia odpowiedzialność zawiera się w rąbku sekundy między naciśnięciem spustu a strzałem i jakim balastem jest strzał nieczysty, raniący zwierza nie wie ten kto nigdy nie polował. Strzał wcale nie musi być clou polowania, nie dla prawego łowcy.

Dwoistość natury łowiectwa kapitalnie zarysował felietonista Zbigniew Siedlecki. „Oczywiście epilogiem łowów jest śmierć zwierzyny. Krew stanowi przykry, ale nieodłączny i istotny element polowania. Każdy, kto będąc myśliwym próbował łowów z kamerą, wie, że są one tylko namiastką. Tak się różnią od polowania, jak platonicznie wzdychanie od spełnionej miłości. Polowanie – pozostańmy przy tym porównaniu – ma stronę krwawą tak, jak miłość ma stronę ginekologiczną; jednakże nie ginekologia jest istotą miłości. Większość zjawisk w naszym życiu ma takie dwie skontrastowane strony.”

DARZ BÓR
ŁUKASZ JĘDRYCH
Wróć do listy artykułów

Nasza oferta | zobacz pełną ofertę

dysponujemy:
  • inwentaryzacją krajoznawczą regionu
wykonujemy:
  • aktualizacje treści turystycznej map, przewodniki
  • oceny oddziaływań na środowisko (Natura 2000)
  • oceny stanu ekologicznego wód (Ramowa Dyrektywa Wodna UE)
  • prace podwodne, poszukiwawcze
prowadzimy:
  • nurkowania zapoznawcze, turystyczne, szkolenia specjalistyczne
statystyki | realizacja : nesta.net.pl