Strona główna - artykuły

Dodano: 29 stycznia 2009
Na początku stycznia br. podczas rozmowy telefonicznej mój kolega Paweł napomknął mi o swoim spotkaniu ze sporym dzikiem. Pojedynek ów zaległ w pryzmie sianokiszonki ułożonej na pastwisku jako stołówka dla bydła. Osobliwość spotkania sprowadzała się natomiast do tego, że dzik na tyle upodobał sobie jadłodajnię, iż zalegał w niej w dzień wymościwszy sobie legowisko w jamie wykopanej w paszy. Podumaliśmy nad dziczym oportunizmem ale spotkanie uznaliśmy za zupełnie odpowiadające buńczucznej naturze dziczego wagabundy.

W ciągu tygodnia Pawłowe spotkania z dzikiem nie ustawały a ich okoliczności wskazywały, że dzicze przywiązanie do sterty podyktowane jest nie tyle wygodnictwem ile kalectwem – zwierz wyraźnie utykał na prawą przednią rapetę. Że jednak chrome dziki nie są niczym wyjątkowym (wiadomo, strzelectwo myśliwskie kuleje) również nie uznaliśmy sytuacji za nadzwyczajną. Z czasem jednak przytępiona płochliwość zwierzęcia zaczęła być intrygująca – pojedynek podnosił się z siana gdy Paweł zbliżał się na minimalne odległości, dotrzymując nawet do ok. 2 m. Jednego dnia zrywając się z barłogu dzik miał wyraźne trudności z utrzymaniem równowagi, zaś ogólna jego kondycja wskazywała na poważne problemy zdrowotne. W tym czasie zwierz nie odstępował już od karmowiska, spłoszony ustępował niechętnie, oddalając się na skraj pobliskiego lasu, ignorując bliskość drogi i budynków wygrzewał się w słońcu.

Dzik


Sytuacja stała się na tyle alarmująca, że nie pozostawało nic innego jak dzika odstrzelić. W moim wydaniu pozostawało to niewykonalne – był to obwód 75 należący do sąsiedniego koła „Leśnik” z Lidzbarka Warmińskiego. Zadzwoniłem więc do mojego kolegi Błażeja Cymermana polującego w „Leśniku” i wyłożyłem całą sprawę. Nazajutrz, 13 stycznia, Błażej zjawił się na miejscu – dzik leżał w stałym miejscu widoczny z już dala. Mimo ograniczonej płochliwości zwierza myśliwy nie ryzykował i zachodził pojedynka woltą pod wiatr. Znacznie więcej zachodu niż podejście wymagało określenie gdzie dzik ma gwizd a gdzie portki – tak skutecznie okopał się w kiszonce. Po długotrwałej obserwacji strzałem za słuch z 15 metrów Błażej zakończył spotkanie.

Dzik


Dopiero w momencie wręczania ostatniego kęsa można się było przekonać co było faktyczną przyczyną dziczego dramatu. Na gwiździe dzik miał zaciągnięty mocny wnyk. Pętla wykonana z grubej na 6 mm linki nie okazała się wystarczająco mocarna by zatrzymać zwierza, ale mimo zerwania tuż za supłem nie pozwoliła uwolnić się od śmierci, zadawanej powoli, na raty. O ile na kościach nosowych lina zatrzymała się na skórze, obcierając ją tylko, o tyle na żuchwie wpiła się przecinając tkanki miękkie i zatrzymując się dopiero na kości. Jarzmo pozwalało na rozwarcie szczęk nie większe niż 1,5 cm – w takim stanie dzik żył najprawdopodobniej przez ostatnie dwa miesiące. Świadczy o tym całkowite zarośnięcie wnyka w żuchwie oraz zupełnie puste trzewia. Zwierz był straszliwie spadły, spod nadmiaru skóry, matowej i zmierzwionej, przeświecały kości. Spory wycinek, który normalnie powinien był ważyć ok. 80 kg miał w skupie zaledwie 35 kg. Rana na biegu powstała najprawdopodobniej podczas walki o życie, gdy nieszczęśnik usiłował zerwać się z pułapki i choć dojmująca, nie miała zapewne wpływu na niesamowite wyniszczenie organizmu. Nim dzik znalazł swoje ostatnie leże musiał jeszcze przewędrować kawał drogi, bo okolica w której padł nie jest „zadżumiona” wnykarstwem.
DARZ BÓR
Tekst: Łukasz Jędrych
Zdjęcia: Błażej Cymerman
Wróć do listy artykułów

Nasza oferta | zobacz pełną ofertę

dysponujemy:
  • inwentaryzacją krajoznawczą regionu
wykonujemy:
  • aktualizacje treści turystycznej map, przewodniki
  • oceny oddziaływań na środowisko (Natura 2000)
  • oceny stanu ekologicznego wód (Ramowa Dyrektywa Wodna UE)
  • prace podwodne, poszukiwawcze
prowadzimy:
  • nurkowania zapoznawcze, turystyczne, szkolenia specjalistyczne
statystyki | realizacja : nesta.net.pl