orlika krzykliwego obserwowałem po raz pierwszy na Warmii. Już z daleka łatwo go odróżnić od innych drapieżników po niezwykle charakterystycznie lekko opuszczonych skrzydłach (oczywiście typowo orlich, czyli szerokich i palczasto zakończonych), które sprawiają wrażenie „oklapniętych ze zmęczenia” (są one "załamane" w nadgarstkach). Widać to w czasie kołowania.
Orlik jest brązowy, ale na wierzchu skrzydeł widnieją rdzawe plamy. Ale żeby nie mieć już całkowicie wątpliwości, to wspomnę jeszcze o jednym szczególe: w czasie długich rozmów o orłach znajomy zwrócił mi uwagę na jasne promyki na końcach skrzydeł przy lotkach palczastych (patrząc od strony wierzchniej). Dzień później namierzyłem przez lunetę orlika i okazało się, że faktycznie te promyczki są dość dobrze widoczne, gdy orlik krzykliwy „wchodzi w zakręt” kołując na niebie.
Do tego wszystkiego można jeszcze dodać też swoistą orlą cechę (u orłów właściwych do których orlik się zalicza). Jego nogi (konkretnie skoki) są całkowicie upierzone aż po palce, czemu się przyjrzałem obserwując czatującego orlika na niewielkim drzewku.
Z kolei młode są uperlone, tzn. ich pokrywy skrzydłowe są zakończone białymi plamkami (nie tak dużymi jednak jak u o. grubodziobego). Perełki tworzą wąskie pasy wzdłuż dużych pokryw na- i podskrzydłowych. W odróznieniu od młodych o. grubodziobego, młode o. krzykliwego mają rdzawą plamę na potylicy (Rodzewicz 2002).
systematyka |
Rząd: szponiaste - Falconiformes
Podrząd: jastrzębiowce - Accipitires
Rodzina: jastrzębiowate - Accipitridae |
wygląd |
orlika krzykliwego obserwowałem po raz pierwszy na Warmii. Już z daleka łatwo go odróżnić od innych drapieżników po niezwykle charakterystycznie lekko opuszczonych skrzydłach (oczywiście typowo orlich, czyli szerokich i palczasto zakończonych), które sprawiają wrażenie „oklapniętych ze zmęczenia” (są one "załamane" w nadgarstkach). Widać to w czasie kołowania.
Orlik jest brązowy, ale na wierzchu skrzydeł widnieją rdzawe plamy. Ale żeby nie mieć już całkowicie wątpliwości, to wspomnę jeszcze o jednym szczególe: w czasie długich rozmów o orłach znajomy zwrócił mi uwagę na jasne promyki na końcach skrzydeł przy lotkach palczastych (patrząc od strony wierzchniej). Dzień później namierzyłem przez lunetę orlika i okazało się, że faktycznie te promyczki są dość dobrze widoczne, gdy orlik krzykliwy „wchodzi w zakręt” kołując na niebie.
Do tego wszystkiego można jeszcze dodać też swoistą orlą cechę (u orłów właściwych do których orlik się zalicza). Jego nogi (konkretnie skoki) są całkowicie upierzone aż po palce, czemu się przyjrzałem obserwując czatującego orlika na niewielkim drzewku.
Z kolei młode są uperlone, tzn. ich pokrywy skrzydłowe są zakończone białymi plamkami (nie tak dużymi jednak jak u o. grubodziobego). Perełki tworzą wąskie pasy wzdłuż dużych pokryw na- i podskrzydłowych. W odróznieniu od młodych o. grubodziobego, młode o. krzykliwego mają rdzawą plamę na potylicy (Rodzewicz 2002). |
występowanie |
Z badań Komitetu Ochrony Orłów polegających min. na obserwowaniu orlików na łowisku i wpisywaniu spostrzeżeń w karty obserwacji wynika, że orliki krzykliwe w pierwszej kolejności preferują łąki i pastwiska (47%) i nie muszą one być duże w stosunku do całego terenu - co potwierdzają też moje obserwacje spod Ostródy. Na drugim miejscu są uprawy zbożowe (24%), ale z zastrzeżeniem że mają one układ mozaikowy z miedzą odzielającą jedno pole od drugiego (orliki łapią ofiary min. właśnie na tych miedzach). Dla przykładu: na 65 ataków w zbożach tylko 4 nastąpiły w dużych monokulturach. Trzecie miejsce, to niskopienne nieużytki (15%). Inne tereny mają znaczenie marginalne.
Orlik k. najliczniej zamieszkuje region warmińsko-mazurski i południowa-wschodnią Małopolskę. Poza tym Lubelszczyznę, Nizinę północnopodlaską, Pomorze zachodnie i środkowe. Pojedyncze pary w Polsce centralnej, Wielkopolsce i na Śląsku.(Rodzewicz 2002) |
pokarm |
urozmaicony: drobne ssaki, ptaki, gady, płazy a także owady, mięczaki. Jednak przede wszystkim gryzonie. Nornik Microtus sp. To ok. 60% jego pożywienia. Dosyć często poluje na żaby i pisklęta ptaków.(Rodzewicz 2002)
Widoczny na zdjęciu Mariusza Mazurczaka orlik, z tej gałęzi sosny poluje na ... lisy! (w/g słów autora fotki). |
gniazdo |
buduje przede wszystkim na świerkach, poza tym na jodłach, sosnach, dębach, olszach, brzozach. W górach (do 1500 m npm.) na starych jodłach i bukach blisko podmokłych łąk, położonych wzdłuż potoków. Gniazdo zakłada nawet na śródpolnych drzewach. Jest silnie przywiązany do gniazda, które zajmuje przez wiele lat lub buduje inne w pobliżu starego.(Rodzewicz 2002)
Na 6 skontrolowanych i zanotowanych przeze mnie gniazd w czasie szkolenia na Warmii 3 były na świerku, 2 na dębie i 1 na brzozie. Ostanie odkryte niedawno z moim znajomym orlik zbudował na olszy.
Z własnych pierwszych doświadczeń w zakresie kontroli gniazd mogę dodać, że orliki przystrajają ich krawędzie świeżymi gałązkami. Nawet raz zdarzyło się, że gniazdo położone na świerku zostało przyozdobione gałązkami olszowymi ! (w czasie kontroli były przyschnięte). Orliki jak i inne drapieżne nanoszą nowe „badyle” na stare gniazdo, co można poznać po jaśniejszych końcówkach gałązek z reguły w górnej warstwie gniazda. Stare „patyki” mają te końcówki wyraźnie ciemniejsze (łatwo się o tym przekonać, gdy ułamiemy gałązkę i porównamy ją z inną długo już leżącą na ziemi). |
ochrona |
najliczniejszy z krajowych orłów: ok. 1700-1900 par w Polsce. Nie można dopuścić do osuszania łąk i nadmiernego wycinania lasów liściastych oraz zakłada się strefy ochronne wokół gniazd. |
jaja |
na przełomie kwietnia i maja samica składa je dwa. Wysiadywanie od pierwszego jaja. Pisklęta wykluwają się asynchroniczne, tzn. że jedno pisklę jest starsze od drugiego o parę dni (ok. 3). Analogicznie jak u o. grubodziobego występuje kainizm: starszy i silniejszy pisklak zadziobuje młodszego i słabszego. Rzadko więc z gniazda wychodzą dwa młode. Gniazdo opuszczają na przełomie lipca i sierpnia, jednak są uzależnione od rodziców jeszcze przez ok. 1,5 miesiąca.(Rodzewicz 2002)
W czasie szkolenia dotyczącego legalnej kontroli, czyli tzw. monitoringu gniazd miałem okazję zobaczyć młode, a właściwie jeszcze pisklęta orlika krzykliwego. I tu z pomocą przyszła lunetka swarowskiego ustawiona pod drzewami z gniazdem (świerk, dąb). Przy 60-krotnym powiększeniu łepek pisklęcia, który akurat wychylił się z bezpiecznego schronienia widoczny był jak na dłoni. Ależ cudny obrazek! Przede wszystkim moją uwagę przykuł dość już duży, ciemny dziób w porównaniu z dziobem, a właściwie dziobkiem myszołowa będącym mniej więcej „w tym samym wieku”
( 20.07.04 r.). Żółte zajady charakterystycznie głęboko cofnięte do tyłu. A cała głowa miała trochę śmieszny nieco trójkątny kształt i była jeszcze w wielu miejscach okryta szarym puchem.
Najdłużej jednak zapamiętałem żywe brązowe oczy, które po raz pierwszy widziałem tak blisko... |
biologia |
orlik krzykliwy jest drapieżnikiem terytorialnym: para zakłada gniazdo i broni terenu wokół niego przed innymi orlikami. Taktyka polowania: długie czatownie min. na śródpolnych drzewach, wypatrywanie zdobyczy w czasie krążenia nawet na wysokości 100 m, dość częste zawisanie w powietrzu prawie bez ruchu. Po namierzeniu ofiary orlik szybko obniża lot i atakuje z wyciągniętymi szponami. Potrafi także sprawne biegać po polu, co ułatwiają mu stosunkowo długie nogi. W ten sposób łapie min. żaby. Skuteczność łowów wynosi ok. 40 % (Rodzewicz 2002)
[z własnych obserwacji - Mariusz Tkacz
... na Warmii widziałem tokującego orlika i wygląda to bardzo podobnie do tańca godowego myszołowa. Orlik krążył sobie spokojnie wysoko nad łąką. Moment tokowania jest prawie niezauważalny. Orzeł nagle mocno składa skrzydła, jak zamyka się parasol po deszczu i daje szybko nura w dół pod ostrym kątem (nie widziałem wysuniętych skoków -przecież to nie polowanie). Wydawało się, że tak runie na ziemię, lecz na niższym pułapie szybko rozpościera skrzydła. "Łapie wiatr" i delikatnie wznosi się w górę, by za chwilę znów zapikować ku ziemi. I tak parę razy. Gdyby w szponach trzymał ołówek, a niebo było kartką wyrwaną ze szkicownika, to orlik krzykliwy narysowałby pagórki i doliny.
Tak się złożyło, że na Warmii dość szybko zaobserwowałem orlika na łowach. Podjechaliśmy ze znajomymi samochodem pod las. A kiedy się już z niego wytoczyliśmy w upalne popołudnie, to niemal nad naszymi głowami zerwał się właśnie orlik krzykliwy. I może to wcale nie był przypadek, że akurat wówczas się spłoszył bo drapieżniki z reguły nie boją się maszyn. Odleciał gdzieś na ugory. Zaraz tez go namierzyliśmy (przypuszczam, że ten sam). Usiadł na szczytowych gałązkach samotnego krzewu (lub młodego drzewa – z daleka nie zwróciłem uwagi), nisko nad ziemią. Zamarudził tam parę ładnych minut rozglądając się. Widziałem nawet jego delikatnie opierzone skoki co jest przecież min. wyróżnikiem przedstawiciela orła właściwego od innych drapieżnych. Wtem orlik spłynął lotem ślizgowym na ziemię. Zniknął gdzieś pośród traw i przez następne kilka minut go nie widzieliśmy. Kiedy znów poszybował w powietrzu, to w dziobie trzymał zdobycz – co jest charakterystyczne dla orlików. Był to gryzoń sądząc po odnóżach. Kołował z nim jakiś czas nad ugorem i wtenczas zaskoczył nas przekładając w powietrzu zdobycz do szponów – czego ponoć zwykle nie robi. Schował się gdzieś pośród drzew, by za chwilę znów krążyć nad lasem. Teraz jednak na powrót ściskał gryzonia w dziobie, jak to ma w zwyczaju. Wreszcie zniknął nam z pola widzenia gdzieś nad lasem za ścieżką.
Orlik krzykliwy ma kilka sposobów polowania, to było z zasiadki. Czas łowów: ok. 10-15 minut o godz. 14.30 ... I tu taka ciekawostka: za polującego, orlika uznaje się już w chwili gdy okrąża łowisko z wyraźnie opuszczoną głową, bo wówczas rozgląda się za zwierzyną (nie dotyczy to krążenia nad lasem, w lesie nie poluje). Dlatego np. przy wypełnianiu karty łowiskowej w Komitecie Ochrony Orłów liczymy czas polowania od momentu wypatrywania zdobyczy z powietrza. Z kolei drapieżnik po prostu wznoszący się wysoko w kominie ciepłych prądów powietrznych, nie w celach schwytania zdobyczy patrzy bardziej na wprost czy na boki. Analogicznie można ponoć po zachowaniu rozpoznać polującego orlika, który z pozoru tylko wypoczywa na drzewie czy paliku od ogrodzenia.
Prawie rok później w czerwcową niedzielę pod Ostródą zachwycałem się najpiękniejszą odmianą polowania. W powietrzu. A sprzyjała temu pogoda: wietrzna, przy wprawdzie zachmurzeniu 5/10, ale ogólnie było dość słonecznie i ciepło. W godzinach przed - i południowych orlik, król tamtejszych łąk i pól bujał się na swoich deskowatych skrzydłach nad małą, nieskoszoną, podmokłą łąką. Wyraźnie zwieszony w dół łeb zdradzał jego intencje: wyruszył na łowy ! Przez chwilę był tak niziutko, iż mogłem delektować oczy lśniącymi w blasku słońca piórami. Potem wiatr i rozgrzane powietrze poniosły go wysoko, wysoko w górę gdzieś tam blisko obłoków. Był teraz nad polem uprawnym. Zero (lub prawie zero) czynnego lotu, tylko to bujanie się w powietrzu na palczasto zakończonych i lekko „załamanych” skrzydłach. Czasami na momencik zawisał w miejscu, jakby zatrzymany na stop-klatce, lecz inaczej niż myszołów: bez trzepotania skrzydłami. Właściwie teraz polującego drapieżnika poznaję po tym spokojnym okrążaniu terenu. Nie widzę już ułożenia głowy. I nagle złożył się jak scyzoryk, zjechał w dół raz, potem drugi. Obniżył pułap wracając nad łąkę. A tu czekała na niego niespodzianka … to myszołów dostrzegł rywala i spadł na niego z góry. Starcie było krótkie i nikomu nie wyrządziło szkody. Chwilkę później zaczął się „nalot”. Oto orlik znów podwinął skrzydła i tym razem błyskawicznie zjechał w dół. Już mi serce podskoczyło do gardła …to atak, pomyślałem. Skoczyłem na równe nogi (do tej pory obserwowałem leżąc na plecaku), a jednak nic z tego. Orzeł zniknął gdzieś między koronami drzew w okolicach niedawno odkrytego gniazda. I nici z polowanka. Ale i tak było na co popatrzeć, oj było!
Nad łanami zboża obserwowałem orlika odpierającego atak dwóch sokołów (przypuszczalnie kobuzy). Nalatywały na niego na niskim pułapie, a orlik jak powietrzny as z dywizjonu 303 kręcił w powietrzu korkociąg kładąc się prawie na plecach z wycelowanymi we wroga szponami. Kobuzy(?) były napastliwe, a więc orzeł ustawiał się do nich „właściwą stroną” parokrotnie. I naraz drapieżniki zniknęły za niewielkim wzniesieniem. Po chwili pokazały się … tylko sokoły! „Zadziobały biedaka” – przemknęło mi przez myśl. Pełen obaw pobiegłem wąską ścieżką między łanami zboża tam, gdzie jak mi się wydawało zniknęły drapieżne ptaki. Orlika nie znalazłem, ale wierzę że to zuch i przeżył odlatując niepostrzeżenie… Tu niewątpliwie byłem świadkiem zachowania terytorialnego, ale to raczej orlik znalazł się na nie swoim podwórku.] |
piśmiennictwo |
|