Strona główna - artykuły

Dodano: 21 kwietnia 2009
Wiosna to pora wzmożonej aktywności zwierząt. Po zimowej posusze nadciągająca pora obfitości oraz pojawiania się na świecie przychówku sprawia, że pola i knieje ożywają. Dotyczy to zwłaszcza gatunków, które przez zimę drzemią zahibernowane, i wraz z wiosenną mobilizacją dźwigają się z zimowego snu. W tym czasie następuje rozprzężenie i rozluźnienie więzi w stadach, grupach rodzinnych, młode wielu gatunków odłączają się od matek, u innych odradza się tłumiony terytorializm. Poszukujące własnych rewirów osobniki migrują na znaczne często odległości i można wówczas spotkać zwierzęta w nietypowej dla nich scenerii.

Niestety, wraz z rozwojem motoryzacji i rozrastaniem się pajęczyny drogowej, nietypowym tłem dla zwierząt przestały być drogi. Choć nadal jest to dla nich miejsce zdecydowanie nieodpowiednie, niebezpieczne, i to śmiertelnie - dla nich samych jak i zmotoryzowanych użytkowników dróg. Zdecydowanie za często spotykamy jadąc samochodem pasące się tuż przy poboczu sarny, do miast coraz pewniej wkraczają dzicze watahy, ośmielone dostępnością żeru i przymuszone wpijaniem się w ich ostoje ludzkich osiedli. Naturalne, wiekowe ciągi ekologiczne, wagi zwierząt przecinają drogi przeistaczające się w intensywnie pulsujące ruchem arterie, na których tętent i huk pędzących aut wzrasta z każdym rokiem wraz ze sprowadzanymi masowo samochodami, często niepierwszej już młodości. Ale za to co rusz prowadzonymi z iście ułańską fantazja, i gepardzią prędkością.




Skutki przecinania się zwierzęcych i ludzkich tras wielu z nas miało nieprzyjemność oglądać na własne oczy, ba nawet samemu napotykać w niewłaściwym miejscu i czasie zwierza przejmującego w samodzierżawie drogę. Takie punkty znaczone są zazwyczaj śladami kolizji, farbą na koronie drogi, czasem widzimy gnijące na poboczu czy w rowie tusze zwierząt., bywa że ruch tamuje dogorywający na drodze gruby zwierz i rozbity wóz, w którym są ranni czy nawet zabici.

Najczęściej jednak jeśli któraś ze stron ucierpi, to zwierzęta. Połamane kończyny, kalectwo, trwałe czy czasowe. Zwierzyną drobną nikt się zanadto nie przejmuje, a jeśli już to przejęcie objawia się włożeniem ofiary wypadku do bagażnika, bynajmniej nie w samarytańskim lecz kulinarnym celu. O drobnym ptactwie, gadach czy płazach mało kto pomyśli (o ile jedzie się powoli, bezsprzecznie pustą drogą, można chyba ominąć taką drobnicę sunącą ślamazarnie po drodze). Dla potężnych ciężarówek nawet gruba zwierzyna, jak dziki czy sarny, pozostaje często nawet niezauważona, choć i takie pojazdy mogą wypaść z drogi po spotkaniu nawet z niedużymi zwierzętami.




Bliskie spotkanie z najgrubszymi naszymi zwierzętami – żubrem czy łosiem mogą zakończyć się tragicznie. Zderzak samochodu może podciąć łosiowi badyle a wówczas nawet pół tony runie na maskę i szybę samochodu. Byki jeleniowatych mogą ugodzić uczestników wypadku porożem (taki przypadek miał miejsce kilka lat temu w naszym województwie – ugodzony jelenią tyką kierowca zginął). Ale i małe zwierzęta bywają przyczyną katastrofy drogowej. Znam przypadek rozbicia się jaskółki na kasku motocyklisty, który stracił panowanie nad motorem i upadek okupił ciężkimi obrażeniami. W innym zderzeniu przez rozbitą szybę do samochodu wpadł dzięcioł: ptak tak przestraszył kierowcę, że pozwolił on samochodowi rozpocząć samodzielne życie, zakończone dachowaniem.




Jeszcze gorsza sytuacja zwierząt jest na styku z węzłami kolejowymi. Na ruchliwych trasach, wielotorowych połączeniach nikłe szanse mają nawet całe stada zwierząt – przypomnieć tu można zabicie przez pociąg pod Olsztynem 21 dzików z licznej watahy, żerującej na torach na ziarnie zbóż wysypujących się z towarowych składów. W moim łowisku podobną śmierć znalazły swego czasu 3 jelenie, które mimo rączości zmasakrowała powolna lokomotywa. Zwłaszcza zimą szlaki zwierząt pokrywają się liniami kolejowymi, gdyż zwierzyna, np. łosie lubi korzystać z przetartych traktów, gdy naokoło zaspy utrudniają wędrówkę. W taki sposób zniknął występujący kiedyś lokalnie ekotyp białego łosia w Kanadzie, który zimą zbyt przywiązał się do kolejowej nitki. Niemniej, niepomiernie mniejszy od pociągu zwierz może być przyczyną jego wykolejenia.

Dyletanctwem byłoby mówienie, że kolizje ze zwierzętami są możliwe do wyeliminowania, ale można w znaczący sposób ograniczyć ich częstotliwość. Wystarczy ważyć nogę na pedale gazu, gdyż często mimo znaków i przestróg prawa noga zanadto ciąży kierowcom. Jadąc przez las, czy widząc zwierzęta w pasie przydrożnym powinniśmy zdecydowanie zwolnić – dla nich pokonać parę metrów i znaleźć się na naszym pasie to kwestia kilku susów. Jeśli jakaś sztuka przeciągnie przed naszą maską nie przyśpieszajmy pochopnie, gdyż często para lub stado zwierząt ciągnąć może w rozsypce.




W przypadku kolizji ze zwierzęciem pamiętajmy, że tusza martwego zwierza nie jest nasza – uprzątnięcie jej to już problem administracji i niech nikogo nie kusi rekompensata w naturze, bo przywłaszczenie zabitego zwierza to przestępstwo. O przykrym fakcie zderzenia wystarczy powiadomić policję, administrację leśną czy koło łowieckie – ich przedstawiciele zajmą się ranną czy zabitą sztuką lepiej od nas. Kierowca nie ma obowiązku zgłaszania zdarzenia policji jeśli nikt nie ucierpiał, ale jeżeli wskutek wypadku mamy uszkodzony samochód i chcemy uzyskać odszkodowanie będzie to konieczne. Policjanci wydają wówczas stosowne zaświadczenie z którym można ubiegać się o odszkodowanie AC. Ci, którzy nie wykupili autokasko mogą uzyskać rekompensatę od koła łowieckiego (są one ubezpieczone w tym zakresie) lub od zarządcy drogi. Jeśli udowodni się że zwierzę wtargnęło na jezdnię np. spłoszone polowaniem uzyskamy odszkodowanie od koła. Jeśli do kolizji doszło na przesmyku przechodzącym przez drogę a miejsce to nie było odpowiednio oznakowane możemy żądać zwrotu kosztów od zarządcy drogi. W praktyce uzyskanie odszkodowania w każdym przypadku nie jest łatwe i pozostaje życzyć by nikt nie miał powodów do roszczeń.




Choć jeszcze nam do tego daleko, przez stosowanie rozwiązań w budowie szlaków komunikacyjnych i wytyczanie ich z uwzględnieniem potrzeb migracyjnych zwierząt działa się prewencyjnie. Przejścia dla dzikich zwierząt w postaci estakad, mostów, przepustów; grodzenie najruchliwszych przejść, zakrzaczone profile naprowadzające na przejścia, urządzenia odstraszające zwierzęta - to dziś podstawowe narzędzia chroniące mieszkańców pól i lasów, jak i uczestników ruchu drogowego. Eko-trasy, jeśli nie spełniają swojej roli to raczej tylko z winy projektantów i budowniczych. Szerokie przejścia i przepusty o odpowiednio dużym świetle, nie dewastowane przez ludzi (zdarzają się przypadki, że ktoś ordynarnie potraktuje zielony most nad autostradą jako drogę dojazdową do pola), pozwalają na migracje nawet tak płochliwym gatunkom jak np. jeleń. Dzięki zastosowaniu monitoringu badacze mogą śledzić oczami kamer przeciągające zwierzęta.

Przez kilkanaście lat wzmożonej komunikacji drogowej zwierzęta nawykły do wzbierającego na sile ruchu. I my, kierowcy, nawykliśmy do nich w drogowej scenerii w czasach gdy widok dzików uzurpujących sobie pierwszeństwo na ulicach Olsztyna spowszedniał. Nie pozwólmy jednak sobie siadając za kierownicę popaść w rutynę i nawet o ile nie widzimy na poboczu znaku A-18b, od którego wziął się tytuł artykułu, zachowajmy rozwagę i ostrożność.
DARZ BÓR!
ŁUKASZ JĘDRYCH
Wróć do listy artykułów

Nasza oferta | zobacz pełną ofertę

dysponujemy:
  • inwentaryzacją krajoznawczą regionu
wykonujemy:
  • aktualizacje treści turystycznej map, przewodniki
  • oceny oddziaływań na środowisko (Natura 2000)
  • oceny stanu ekologicznego wód (Ramowa Dyrektywa Wodna UE)
  • prace podwodne, poszukiwawcze
prowadzimy:
  • nurkowania zapoznawcze, turystyczne, szkolenia specjalistyczne
statystyki | realizacja : nesta.net.pl