Strona główna - artykuły

Dodano: 3 lutego 2006
Wszyscy wiemy, że wycieczka do lasu to sama frajda: powietrze przesycone żywicą, śpiewający kos, czy "szarżujący dzik". Możemy znaleźć grzyby lub … kłusownicze sidła. No właśnie las ma też swoją nieco mroczną stronę. Nie zawsze to fajna wycieczka w weekendy. Przekonałem się o tym osobiście w czasie kontroli gniazda bielika.

Gniazdo było na wyniosłej olszy. Nie znalazłem żadnych konkretnych śladów obecności orłów w gnieździe. Wyszło na to, że nie ma lęgu. Trochę niezadowolony z takiego obrotu sprawy postanowiłem dyskretnie przetrząsnąć pas olch w poszukiwaniu innego gniazda, może dla odmiany zajętego przez bieliki. Szedłem więc sobie leśnymi ścieżynami, patrząc na korony drzew jak i pod nogi, żeby w jakieś bagienko nie wleźć. Przy okazji wspomniałem sobie mój pierwszy przyjazd w to miejsce zimą, kiedy z mapką w dłoniach szukałem tego zniesienia wskazanego mi przez kumpla. To była akurat zima, jakieś minus dziesięć stopni. Pamiętam, że napisałem wtedy list do koleżanki, żeby ją namówić na przyjazd tutaj. Zawsze jedna para oczu więcej, no i miłe towarzystwo. W liście zachęcałem ją jak mogłem do wycieczki, ale do dziś nie wiem po jakie licho wspomniałem jej o nieco bagiennym, olesowym terenie, co rzeczywiście dało mi się wówczas we znaki. Nie odpisała…

I tak rozmyślając dotarłem do wąskiej ścieżynki pośród olch. Zrobiłem kolejny krok do przodu i wtenczas zauważyłem to … stalowa pętla na wysokości mojej głowy w którą właziłem, jak w paszczę lwa w jakimś objazdowym cyrku. Poczułem w sobie nową falę ciepła i to na pewno nie z powodu słońca na zewnątrz. Kiedy chwilę później obejrzałem sobie pułapkę, to doszedłem do wniosku, że chyba nie była aż tak groźna dla człowieka bo działała raczej „wolnozaciskowo”. Palca za to jednak nie dałbym sobie uciąć…. Stalowa linka po jednej stronie ścieżyny zawinięta była o pień drzewa. Z kolei pętla zahaczała o gałązki po obu stronach tak, że stanowiła zaporę na całej szerokości drogi. Dowcip polega na tym, że nie tylko sarna w taki wnyk może wleźć łbem, ale też i zagubiony wędrowiec szczególnie niższego wzrostu. Uff … fart, że to nie wilcze doły.
I co z takim fantem zrobić? Paradoksalnie najlepiej nic lub niewiele! Przykładowo jeśli w tak brzydkich okolicznościach przyrody zaczniemy drut ciąć nożycami dla „rozbrojenia” wnyka, to przypadkowy patrol np. straży leśnej, który nas na tym nakryje może nie uwierzyć, że nie jesteśmy kłusownikami. Dlatego zaleca się co najwyżej ostrożne zdjęcie pętli bez ściągania wnyka plus oczywiście powiadomienie leśnictwa. Ja tak zrobiłem, ale leśniczemu dałem znać z pewnym poślizgiem, bo wtenczas jeszcze nie byłem trendy i nie miałem „komóry”.

Ps.
Na koniec polecam artykuł naszego kolegi o kłusownictwie http://www.jezioro.com.pl/artykuly.html?id=2230

Mariusz Tkacz
Wróć do listy artykułów

Nasza oferta | zobacz pełną ofertę

dysponujemy:
  • inwentaryzacją krajoznawczą regionu
wykonujemy:
  • aktualizacje treści turystycznej map, przewodniki
  • oceny oddziaływań na środowisko (Natura 2000)
  • oceny stanu ekologicznego wód (Ramowa Dyrektywa Wodna UE)
  • prace podwodne, poszukiwawcze
prowadzimy:
  • nurkowania zapoznawcze, turystyczne, szkolenia specjalistyczne
statystyki | realizacja : nesta.net.pl