Strona główna - artykuły

Dodano: 13 kwietnia 2006

„Zając należy obok kuropatwy, do naszej najpospolitszej zwierzyny łownej”. Tak pisał Stanisław Hoppe w wydanym w 1951 roku podręczniku „Polski język łowiecki”. Tak też było wówczas na Warmii i Mazurach. W monografii KŁ „Wrzos” w Lidzbarku Warmińskim, w którym poluję, wydanej w 1995 roku z okazji jego pięćdziesięciolecia, autorzy Aleksander Niewiński i Andrzej Prewysz-Kwinto podają m. in. wyniki polowań z których kilka godnych jest odnotowania:

  • 24 grudnia 1945 roku, 12 myśliwych pozyskało 116 zajęcy i 2 lisy,
  • 6 listopada 1946 roku, w 14 strzelb padło 178 szaraków,
  • 24 grudnia 1947 roku, 17 myśliwych miało na rozkładzie 101 zajęcy,
  • 24 grudnia 1954 roku, 21 łowców zdobyło 118 zajęcy.


Również z tejże monografii można wyczytać, iż w latach 1945-52 pozyskano 4676 zajęcy, 5287 dzikich kaczek, 1405 kuropatw, dla lat 1953-60 liczby te wynoszą adekwatnie 4855, 4952 i 1152 a już w latach 1991-95 pozyskiwano tylko zające (250 szt.) i kaczki (522 szt.). Na polowaniach zbiorowych w latach 1999-2002 padło nieco ponad 50 kotów, z czego w samym 1999 roku w trakcie trzech następujących po sobie zbiorówek zdobyto 25 szt. Jeszcze w latach 1986-90 padało też 945 piżmaków.

Był więc niewątpliwie zając szarak królem polskich łowisk, nawet tak nieprzychylnych drobnej zwierzynie jak nasze warmińsko-mazurskie. Występował wszędzie licznie, a w niektórych regionach, gdzie występowały optymalne dla niego warunki środowiskowe (Wielkopolska, Opolszczyzna, Polska Centralna) jego pogłowie było wręcz monstrualne – jeszcze pół wieku temu w paręnaście strzelb uzyskiwano po jednodniowym polowaniu rozkłady sięgające tysiąca sztuk. Nie gorzej było z kuropatwami, bażantami i dzikimi królikami.

W latach pięćdziesiątych w okolicach Mławy trzech myśliwych mogło strzelić ponad pięćset sztuk kuropatw jednego dnia bez większego uszczerbku dla okolicznej populacji tych kuraków. Zaledwie paręnaście lat temu strzelano tamże na jednym polowaniu zbiorowym ponad dwieście szaraków. Jeszcze tylko parę suchych a jakże wymownych liczb o pozyskaniu krajowym. Cztery dekady temu rocznie padało nawet 900 tys. szaraków, w sezonie 1971/72 402,2 tys. zajęcy i 113,8 tys. kuropatw (pogłowia odbudowywały się wówczas po zimie stulecia z przełomu 1969 i 1970 roku, więc eksploatowano je oszczędnie). W sezonie 1994/95 pozyskiwano jeszcze blisko 250 tys. szaraków i ok. 220 tys. kuropatw. W minionym sezonie (2005/06) liczby te wynosiły adekwatnie 29,8 tys. i 15,6 tys. W Wielkopolsce niegdyś „stojącej” zającem i kuropatwą padło odpowiednio 1188 szt. szaraków i... 27 kuropatw!

Myśliwym choćby sprzed dwudziestu lat nie do pomyślenia byłby regres jaki dotknął populacje zwierzyny drobnej w obecnych czasach. Na swoisty exodus sprzęgły się jednocześnie i niefortunnie następujące czynniki: zmiany w krajobrazie polnym, intensyfikacja rolnictwa i presja licznych jak nigdy przedtem drapieżników. Dawne małe parcele poprzecinane licznymi miedzami, pokryte różnorodnymi, dziś często kojarzącymi się z egzotyką uprawami, jak gryką, łubinem czy grochem dające doskonałe schronienie i źródło cennego pokarmu zastąpiono rozległymi monokulturami (lub, co gorzej połaciami nieużytków), ekonomicznymi i łatwiejszymi w uprawie a stanowiącymi swoistą pustynię ekologiczną.



Bezpieczne dla zwierząt bo słabo zmechanizowane prace polowe wyparte zostały przez uniwersalne i szybkie zabiegi oparte na siejących śmierć i kalectwo (najlepiej widać to u wielu upolowanych szaraków, mających poobcinane słuchy) ciągnikach, kosiarkach, agregatach, itp. Dodatkowym niebezpieczeństwem jest chemizacja rolnictwa godząca zwłaszcza w byt kuraków polnych (ich pisklęta w pierwszym okresie życia żywią się wyłącznie owadami – ich wyniszczenie pestycydami oznaczać może śmierć młodych). Na niedobitki polują całe hordy drapieżców (np. ok. 12-18 tys. lęgowych par kruków i drugie tyle osobników nielęgowych).

Zając odgrywa niezwykle istotną rolę w łowiectwie. Stracił już co prawda znaczenie gospodarcze ale jego „kulturotwórcza” rola jest nie do przecenienia. Dawniej stanowił on pierwsze trofeum młodego myśliwego, zaś kulminacją sezonu polowań był czas zbiorowych łowów na tego co to „siedzi sobie pod miedzą...”, wielkie wydarzenie towarzyskie. Zajęcze łowy opisywali najwięksi piewcy łowiectwa (szerszemu ogółowi znane tu będą zapewne takie nazwiska jak Dygasiński czy Wańkowicz). Bogato zdobi zajęczy ród gwara łowiecka. Zając to kopyra, wacho, wytrzeszczak, koszlon, korpal a także filip (stąd powiedzenie „wyskoczył jak filip z konopi” – Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” popełnił więc błąd ale raczej świadomy, gdyż brał udział polowaniach i miał o łowiectwie nienajgorsze pojęcie).

Samiec to gach lub kot, samica to kocica, młode – kocięta, a w zależności od pory przyjścia na świat - marczaki, michałki, nazimki, itd. Zajęcze uszy to słuchy, oczy – trzeszcze, gały, patry, blaski, bałuchy, nogi – skoki, wąsy – strzyże, zęby – strugi, ogon – omyk, sierść – turzyca, skórka – kożuch lub smuż, gody – parkoty, głos trwogi – kniazianie. W czasie parkotów zające wydają jeszcze dwa rodzaje odgłosów – dość ciche muskanie i słyszalne z daleka bębnienie (bicie podeszwami skoków o ziemię lub podczas potyczki z innym zającem w przeciwnika; notabene takie piękne widowiska gdy naraz tłucze się po kilka zajęcy a drugie tyle im kibicuje widziałem tylko czterokrotnie i raczej już ich nie zobaczę.

Dziś poluje się na zające tylko pędzeniami od 1 listopada do końca grudnia (odławianie żywych zajęcy możliwe jest do 15 stycznia). Dawniej łowy rozpoczynano bezpośrednio po żniwach, bywali więc tak rozmiłowani w łowach ziemianie, iż zarządzali wykoszenie kawałka łanu już w czerwcu byle tylko zapolować na zajączka a nie złamać prawa. Polowano na nie z gończakami, z ułożonymi ptakami łowczymi (sokoły, jastrzębie), z chartami, par force, na pomyka (czyli indywidualnie spacerując po polu z psem lub bez niego i strzelając do podrywających się kotów), w kotłach (myśliwi rozdzieleni naganiaczami ustawieni w okręgu tworzą kocioł, schodzą się koncentrycznie, gdy średnica kotła nie przekracza już ok. 300m myśliwi stają, naganka zaś płoszy zamknięte kotłem zające – obowiązywał wówczas strzał poza kocioł) oraz ławą (myśliwi idą w jednej linii z naganką i strzelają do ruszonej zwierzyny).

Przytoczone wyżej statystyki z całą pewnością nie przynoszą myśliwym chluby, ale też ów niepiękny stan rzeczy w znacznej mierze jest od nich samych niezależny. Nie ma przy obecnych tendencjach budujących perspektyw – naukowcy obliczyli opierając się na programie statystycznym, z uwzględnieniem, że sytuacja środowiska nie ulegnie zmianie, horyzont czasowy zniknięcia z ziem polskich zająca na 2035 rok a dla kuropatwy – 2020 rok. Jedynym pozytywnym aspektem jest tu przeciwdziałanie klęsce podjęte przez PZŁ i ALP. Zwiększana jest klatkowa i zagrodowa hodowla zajęcy i kuropatw przeznaczonych do introdukcji w łowiskach, zakładane są atrakcyjne dla tych gatunków remizy, dające schronienie i bazę żerową i co najważniejsze stale postępuje intensyfikacja odstrzału drapieżników. Na plony tych działań przyjdzie nam jednak jeszcze poczekać.

DARZ BÓR
ŁUKASZ JĘDRYCH
Wróć do listy artykułów

Nasza oferta | zobacz pełną ofertę

dysponujemy:
  • inwentaryzacją krajoznawczą regionu
wykonujemy:
  • aktualizacje treści turystycznej map, przewodniki
  • oceny oddziaływań na środowisko (Natura 2000)
  • oceny stanu ekologicznego wód (Ramowa Dyrektywa Wodna UE)
  • prace podwodne, poszukiwawcze
prowadzimy:
  • nurkowania zapoznawcze, turystyczne, szkolenia specjalistyczne
statystyki | realizacja : nesta.net.pl