Strona główna - artykuły

Dodano: 7 marca 2007

Powierzchnia dotychczas spokojnego mazurskiego jeziora gwałtownie zmarszczyła się. Nagły podmuch wiatru targnął nie tylko wodą, ale także pobliskim lasem. Sosny pochyliły się na boki trzeszcząc złowieszczo a niebo posiniało jakby z oburzenia. W środku dnia zapanowała niemal noc. Zrobiło się tak dziwnie cicho. Nawet ptaki umilkły... I nagle ognista łuna rozerwała ciemne chmury grzmiąc przy tym wściekle. Piorun trafił dokładnie w wyniosłą sosnę otaczając jej koronę tysiącami iskier. Potem spłynął po jej pniu do ziemi, która go pochłonęła i zdusiła. Zraniona kora długo nie zabliźni wyraźnej bruzdy, pamiątki po błyskawicy. Deszcz zaczął padać równie gwałtownie, jak pojawiła się burza. Stary rybak, który w ostatniej chwili zdążył zacumować do pomostu pomyślał, że to niebo opłakuje wiekową sosnę, ofiarę gniewu Zeusa...
Czy to historia prawdziwa? Możliwe, bo podobna sytuacja może się wydarzyć na turystycznym szlaku. Przyjrzyjmy się więc burzy, temu urzekającemu choć i przerażającemu zjawisku bliżej...

W chmurze, dodatnie ładunki elektryczne gromadzą się w pobliżu jej wierzchołka a ujemne przy podstawie. Ziemia jest z kolei naładowana dodatnio, a ładunki skupiają się w najwyższych miejscach co ma kluczowe znaczenie i o czym jeszcze wspomnę. Elektrony z podstawy chmury są przyciągane przez dodatnio naładowaną ziemię i z nieba zostaje wysłana seria „przedbłyskawic”. Podobne przedbłyskawice uderzają również z ziemi w niebo. Zetknięcie obydwu wyładowań otwiera tzw. kanał miedzy chmurą a ziemią. I to wzdłuż tego kanału przemieszcza się główne wyładowanie, które widzimy jako błyskawicę. I tu ciekawostka: błyskawica jest ściągana z ziemi do chmury choć odnosi się wrażenie, że „leci” w dół. Piorun wytwarza napięcie rzędu setek milionów woltów, zaś jego temperatura wynosi nawet 15 tysięcy stopni Celsjusza, a to jest więcej niż na słońcu! Trudno się więc dziwić, że uderzenie w drzewo może spowodować pęknięcie pnia. Dzieje się tak, gdyż przy tej temperaturze gwałtownie odparowują soki zgromadzone w drzewie co w rezultacie doprowadza do „eksplozji” pnia.
Burza dzieli się jakby na dwa zjawiska, które rzadko występują jednocześnie razem: światło i grzmot, który chyba najbardziej działa na wyobraźnię. Przyznam osobiście, że właśnie tego ponurego pomruku natury szczególnie nie lubię. A jak on powstaje? Wyładowanie mocno nagrzewa powietrze i pod wpływem wysokiej temperatury gwałtownie się ono rozszerza wywołując drgania docierające do nas jako grzmot. Po drodze odbija się on jeszcze od nierówności terenu co nadaje mu dodatkowego akustycznego smaczku.
Wiadomo, że światło jest znacznie szybsze od dźwięku i tu jest podobnie jak z ponaddźwiękowym pociskiem karabinowym. „Najpierw oberwiesz, a potem usłyszysz strzał”. Dlatego wcześniej widzimy błyskawicę niż ją słyszymy, choć grzmot zaczyna rozchodzić się równocześnie z nią (opóźnienie wynosi 3 sekundy na 1 kilometr). Licząc sekundy od błyskawicy do grzmotu i dzieląc je przez trzy możemy określić, ile kilometrów dzieli nas od burzy.

Na koniec kilka praktycznych uwag co robić i gdzie lepiej być, żeby nie dać się trafić piorunowi. Powszechnie wiadomo, że drzewa ściągają wyładowania atmosferyczne. Ale czy wszystkie równo? Stare niemieckie przysłowie mówi, żeby w czasie burzy unikać dębów a chować się pod bukami. Ile jest w tym prawdy, to nie wiem. Z kolei naukowo jest udowodnione, że najbardziej podatne na uderzenia błyskawicy są wysokie drzewa szczególnie rosnące na wzniesieniach. I tu przypomnę, to o czym już pisałem. Mianowicie ładunki elektryczne gromadzą się w najwyżej położonych miejscach, dlatego właśnie te drzewa są wyjątkowo narażone. Gatunki drzew należące powiedzmy do grupy zwiększonego ryzyka posiadają korzenie mocno wnikające w głąb ziemi, bo mają lepszy dostęp do wilgotniejszych warstw gleby. Poza tym są to również te drzewa, które wyrastają na glebach bogatych w złoża rudy, a także drzewa rosnące samotnie czyli będące w otoczeniu najwyższymi „celami” pioruna. Ciekawostką jest podatność kory na jej uszkodzenia w zależności od struktury. Okazuje się, że kora gładka (np. u buka) nasiąka w czasie deszczu równomiernie i dobrze przewodzi prąd nie ulegając zniszczeniu w czasie uderzenia piorunem. Z kolei kora chropowata ( np. dębu, topoli czy sosny) namaka wilgocią nierównomiernie i w przypadku porażenia błyskawicą stawia duży opór elektryczności. I przez to pozostają na niej ślady.
W czasie burzy trzeba też unikać wszelkich zbiorników wody ( która dobrze przewodzi prąd), słupów z przewodami wysokiego napięcia, stogów siana, płotów z drutu kolczastego, elektrycznych pastuchów a także chat bez piorunochronów, ale za to z blaszanymi dachami. W górach niebezpieczne będą wejścia do jaskiń i łańcuchy. Grzbiety wzniesień, szczyty są strefami śmierci z których należy jak najszybciej zejść niżej.
W samym lesie będzie niewątpliwie bezpieczniej niż pod samotnie rosnącym drzewem, bo prawdopodobieństwo trafienia w drzewo pod którym aktualnie się znajdujemy jest oczywiście mniejsze. Na polu albo łące możemy znacznie zwiększyć szanse na przeżycie stosując kilka prostych zasad. Po pierwsze nie należy biec tylko zatrzymać się. A jak już zostaniemy w miejscu to musimy stać się jak najmniejszym celem dla pioruna. Dlatego kucamy lub jeszcze lepiej siadamy na plecaku spełniającym w tej sytuacji rolę izolatora. Nogi musimy złączyć razem, żeby zmniejszyć tzw. napięcie krokowe.

Nie każdy jest meteorologiem, ale każdy z nas może rozpoznać choć prowizorycznie symptomy burzy. I nie trzeba wcale patrzeć tylko w niebo, bo burze zapowiadają min… ślimaki! Czują one doskonale rosnącą wilgoć (wszystkim zapewne burza kojarzy się z uczuciem „duchoty”) i wówczas pojawiają się w dużych ilościach. Jednak bardziej wyraźnym objawem nadciągającej burzy będzie niewątpliwie znana nam z lekcji geografii chmura burzowa cumulonimbus. Ujmując jej opis nieco definicyjnie jest ona silnie wypiętrzona pionowo i przypomina szczyty gór lub wieże. Jej podstawa jest mocno postrzępiona. Z kolei w górnej części może się wyraźnie rozszerzać tworząc tzw. kowadło. Gdy zanosi się również na grad, to chmura burzowa jest bardzo ciemna. Jest jeszcze jedna metoda „wyczucia” burzy, raczej najprostsza i najpewniejsza: prognoza pogody w radiu lub telewizji. Tam potrafią ją przepowiadać na pewno bardziej profesjonalnie niż my.

Na koniec pozostaje mi życzyć wszystkim turystom, żeby uniknęli gniewu Zeusa. A jeśli się nie uda, to może ten artykuł pomoże przetrwać ciężkie chwile...

Mariusz Tkacz
Wróć do listy artykułów

Nasza oferta | zobacz pełną ofertę

dysponujemy:
  • inwentaryzacją krajoznawczą regionu
wykonujemy:
  • aktualizacje treści turystycznej map, przewodniki
  • oceny oddziaływań na środowisko (Natura 2000)
  • oceny stanu ekologicznego wód (Ramowa Dyrektywa Wodna UE)
  • prace podwodne, poszukiwawcze
prowadzimy:
  • nurkowania zapoznawcze, turystyczne, szkolenia specjalistyczne
statystyki | realizacja : nesta.net.pl