Strona główna - artykuły

Dodano: 11 marca 2009

Marzec to dla myśliwych trochę sezon ogórkowy. O ile z pól zejdą już śniegi broń można w gruncie rzeczy odwiesić do kwietnia na kołek, bo ciężko jest upolować drapieżnika bez śnieżnej papachy a piżmak, na którego polować można w tym miesiącu pozostaje tylko wspomnieniem. W ciągu dwóch marcowych wypadów do łowieckiego obwodu przytrafiły mi się dwa znaleziska. Pierwsze, nie myśliwskie co prawda, ale bardzo cieszące, drugie natomiast choć bezpośrednio związane z łowiectwem, skłoniło mnie do niewesołej refleksji.

Polując na lisy przy jak najbardziej wiosennej już aurze usiłowałem przywabić jakiegoś rudzielca imitując pisk myszy ale byłem chyba mało wiarygodny bo lisy się nie ukazywały mimo godzinnych czatów. Z nudów więc zacząłem tropić lornetką w plątaninie przybagiennej łozy wojujące ze sobą sójki. W pewnym momencie zatrzymałem wzrok na podrygującej z wiatrem kulce uczepionej na bezlistnej brzozie. Gniazdo remiza (Remiz pendulinus).



Ciekawe znalezisko – godny podziwu kunszt budowniczy tego niedużego ptaszka potrafiącego upleść gruszkowate gniazdo zawieszone na wiciowatej gałęzi, w tym przypadku dobre 5 m nad ziemią. Trwałe na tyle, że wytrzymuje ciężar samiczki z dość liczną dziatwą i nie ulega kaprysom pogody. Szybko sturlałem się z ambony machnąwszy ręką na wyleniałe lisy i poczłapałem przez niemiłosierne błoto ku znalezisku. Gniazdo miało podręcznikową lokalizację i bujało się nad taflą wody. Podejście na „strzał” z aparatu dość kłopotliwe, pomijając susy z kępy na kępę by nie zażyć kąpieli w mętnej wodzie, wymagające iście cyrkowej ekwilibrystyki w rozmokłe pole wokół bagna nogi wrzynały się do pół łydki. Otwór wylotowy gniazda od strony bajora, słowem okolica jak bastion – dla człowieka przynajmniej. Robię kilka zdjęć i rejteruje bo nie mogę już wyrwać gumowców z błota. Zastanawiam się tylko czy było to gniazdko, z którego wyprowadzony został lęg czy też „wab” na samiczki, samczyk bowiem kusi partnerkę właśnie budując okazałe „M” i tak zapędza się w tej robocie, że buduje kilka gniazdek. Jeden z takich „pustostanów” znalazłem trzy lata temu w pozostałościach dawnego, przydomowego sadu (sam dom dokonał żywota jeszcze wcześniej, strasząc teraz kikutami fundamentów). Gniazdko tamto zawieszone na brzozie bujało się nad lusterkiem wody w prawie całkowicie przysypanej studni. Suma sumarum wisiało jednak nad wodą.



Nazajutrz ponownie wybrałem się do łowiska w nadziei na spotkanie z lisem. Jednak zamienione w bagna pola uniemożliwiały skuteczne polowanie i rekonesans ograniczyłem to lustrowania okolicy ze szczytu pagórka. Nie zobaczywszy choćby parchatej lisiej kity zbierałem się już do domu gdy zupełnie przypadkiem dojrzałem opodal martwą sarnę. Pierwszy rzut oka przynajmniej częściowo wyjaśnił przyczynę sarniej śmierci. Rogacz leżał tuż pod ogrodzeniem leśnej uprawy, w siatce widoczne było wgniecenie powstałe wskutek zderzenia się płowca z tą słabo widoczną przeszkodą. Koziołek miał wyżartą lewą szynkę i powyskubywaną przez ptactwo suknię. Po rozcięciu skóry na szyi okazało się jednak, że w okolicach krtani występuje silne przekrwienie, krwiakom zaś i sińcom towarzyszą ślady po psiej szczęce. Tak więc nieszczęściu dopomógł pozostawiony bez dozoru pies – napędził on zwierze w kierunku płotu, gdzie rozpędzony kozioł nie miał szans na wyhamowanie – czy śmierć nastąpiła wskutek samego uderzenia, czy też sarna została zdławiona – nie ma to już większego znaczenia. Tak czy inaczej kolejna ofiara grodzeń oraz psów, w tym przypadku, tęgi, trzyletni rogacz z zadatkami na przyszłościowego szóstaka ubył z łowiska.



Psi problem to temat rzeka, wobec którego przelano już morze słów i ubolewań. Nasuwa mi się inne, nie weselsze spostrzeżenie dotyczące grodzeń. Obecnie wobec boomu na wysysanie z UE dopłat za uprawę lasu ogromne połacie ziemi obsadzono lasem i pokrojono pasmami siatki. Generalnie zwierzyna radzi sobie bardzo dobrze z takimi płotami, bardzo często stawianymi lada jak i rozwalającymi się grubo przed przewidzianym przepisami czasem ich rozebrania. Dzik najczęściej przechodzi spodem, ewentualnie bierze przeszkodę taranem, jelenie przechodzą spodem, przesadzają nisko opuszczone płoty lub je rozrywają (sam kiedyś obserwowałem jak pięknie rozpruwa siatkę łoś – zatrzymawszy się tuż przed ogrodzeniem stanął na tylnych badylach a przednim energicznie machnął przed siebie – ostra racica rozcięła druty jak nożyce). Niemniej Każdego roku wskutek okaleczeń powstałych podczas zderzeń z płotami giną niezliczone ilości zwierzyny, przeważnie płowej. Podczas prób ich przekraczania dochodzi do powieszeń, oplątywania poroża siatką a w efekcie często upadków, złamań kończyn, uduszeń. Sposobów w jaki nierozmyślnie stawiane ogrodzenia mogą zadać zwierzynie śmierć jest jeszcze więcej i bardzo rzadko jest ona natychmiastowa i bezbolesna. Najczęściej zwierze takie ginie w męczarniach.



Zwierzyna nie zna granic, nie respektuje zakazów i nie może sobie pozwolić na stosowanie się do sztucznego dzielenia jej ostoi. Jeśli trwałe przesmyki przecięte zostaną drucianymi barierami szkody czy to w postaci zniszczonego ogrodzenia, spałowanych drzewek czy upadków zwierzyny i tak będą miały miejsce. O tyle o ile jednak ogryzane przez jelenia drzewko nie płacze o tyle dusząca się czy łamiąca w siatce cewki sarna już jak najbardziej. Do lasu, którego jest ona nieodrodnym elementem nie ma wstępu.

DARZ BÓR
ŁUKASZ JĘDRYCH
Wróć do listy artykułów

Nasza oferta | zobacz pełną ofertę

dysponujemy:
  • inwentaryzacją krajoznawczą regionu
wykonujemy:
  • aktualizacje treści turystycznej map, przewodniki
  • oceny oddziaływań na środowisko (Natura 2000)
  • oceny stanu ekologicznego wód (Ramowa Dyrektywa Wodna UE)
  • prace podwodne, poszukiwawcze
prowadzimy:
  • nurkowania zapoznawcze, turystyczne, szkolenia specjalistyczne
statystyki | realizacja : nesta.net.pl